Mam na imię Kamila i robić na drutach zaczęłam jako mała dziewczynka. Kiedy zaczynałam swoją przygodę, byłam zdana na zapracowaną babcię i własną inwencję. Wiele lat później założyłam tego bloga. Najpierw żeby pokazywać, co robię, ale z czasem zamienił się on w miejsce inspiracji, źródło wiedzy i porad dla innych dziewiarek. Potem przyszły wspólne wyzwania, razem dziergania i nie wiedzieć kiedy, urosła wokół niego całkiem spora społeczność. Tyle w skrócie, a poniżej cała opowieść 🙂
Szukanie pasji
Wczesne lata 80-te ubiegłego wieku. W pokoju siedzi 6-letnia dziewczynka i grzebiąc w skrzyneczce z przydasiami, czeka, aż Babcia krawcowa skończy swoją pracę i porobią coś razem. Wzdycha do maszyny, ale tej Babcia dotykać nie pozwala. Najpierw trzeba nauczyć się szyć ręcznie. A wiadomo jak to jest na początku – nie wychodzi… jest krzywo, ciasno, brzydko, więc babcia każe poprawiać… Niefajnie.
Uraz do szycia ręcznego zostanie zresztą na długo…

Wieczorem Babcia czasem wyciąga szydełko i zaczyna nim machać wyczarowując serwetki, poduszki, obrusy czy dywaniki. Pokazuje wnuczce, jak robić słupki i okienka, daje do oglądania książkę z wzorami i zachęca do próbowania. Niestety znikoma przydatność tych wytworów nie inspiruje i szydełkowanie szybko się nudzi.
Skarpetki na drutach na początek
Z rzeczy użytecznych Babcia robi skarpetki na drutach. Z prutych włóczek i na pięciu drutach! Czary mary i są skarpetki. Dość brzydkie, bo włóczka – wiadomo. Do tego grube i niewygodne. Babcia jednak przekonuje, że warto umieć je robić, a dzierganie na pięciu wcale nie jest takie trudne, jak wygląda. Chce nauczyć dziewczynkę tych skarpetek, ale nie naciska. Pokazuje jak narzuca oczka i jak przerabia – oczka prawe, oczka lewe, pokazuje jak się robi klin, pietę… Gdzieś to w głowie zostaje, ale entuzjazmu nie wzbudza.
Z tych babcinych resztkowych zostają czasem resztki włóczki i babcia pozwala je zabrać. A skarpetkowe druty okazują się wygodniejsze dla małych rączek niż te długie. Mała Kamilka stopniowo łapie bakcyla.
Kiedy już udaje się opanować dziewiarską sztukę na tyle, by po przerobieniu kliku rzędów na drutach nadal było tyle samo oczek, co na początku i są one na tyle luźne, że swobodnie daje się je przesuwać, powstaje czapka dla lalki. Przypadkiem zupełnym – bo miał być sweterek. Babcia jednak nie pokazała, jak się zamyka oczka, więc zamiast zapytać, najprostszą metodą wydało się przeciągniecie nitki przez nie. No to się pięknie ściągnęły – w czapkę 🙂
Kolejnym razem Babcia poradziła, żeby zacząć od ściągacza, to się nie będzie zwijało. 1 prawe, 1 lewe rób. A mi zamiast ściagacza wyszedł ryż. Ha! Umiesz tak Babciu?
Ona zawsze nabierałam parzystą liczbę oczek. Ja tyle ile wyszło. Dla niej więc to była lekcja, że to co oczywiste, oczywistym nie jest, a ja się nauczyłam, jak rozpoznawać oczko prawe i lewe. Małymi kroczkami resztki włóczek dostawały nowe życie.
Gazetki, ładne włóczki, piękne sweterki dla zachęty
Raz do roku, w odwiedziny przyjeżdżała ciocia ze Szwecji (pozdrawiam, bo wiem że tu zagląda :)). Przywoziła piękne sweterki i zwykle miała ze sobą swoje robótki. Przywoziła też kolorowe kobiece pisemka, w których czasem pojawiał się jakiś dziergany wzór – szydełkowa serwetka lub bajecznie kolorowy sweter. Niestety opisy były po szwedzku… No i skąd wziąć takie włóczki? Ale ciocia widząc zainteresowanie, pokazywała cierpliwie, jak to wszystko się robi. Pozwalała nawet używać swoich pięknych kolorowych nitek…



Zasiane ziarenko zaczęło kiełkować… Młoda się nie poddaje, choć wciąż ma do dyspozycji tylko resztki włóczek i nędzne druty. Działa na tym co ma, dzierga, pruje, dzierga, pruje, niezrażona docinkami rodziców. Pewnego dnia wpada na karygodny pomysł sprucia jednego z tych pięknych, ale za małych już sweterków od cioci. Ma świadomość, że włóczki będzie za mało na nowy, więc zbiera wszystkie kłębuszki i nie zważając na to, że każdy z innej parafii robi sobie kamizelkę.
Prostą konstrukcyjnie, bo z dwóch kwadratów wykończonych ściągaczem (ha!), ale technicznie nie byle jaką! Na plecach wyrabia różne paski – w tym żakardowe (o czym dowie się paręnaście lat później), a na przodzie – pam param – klauna, który niesie wielką kolorową piłkę.
Nie wie jeszcze, że nitki trzeba krzyżować, żeby nie powstały dziurki, nie wie, że połączenie grubej i cienkiej nitki nie będzie wyglądało najlepiej, ale robi do końca, a potem z ogromną dumą nosi. Ma wtedy 12 lat. Jeszcze nie wie, że włóczka i druty staną się częścią jej życia…
Ta kamizelka jest moim pierwszym udokumentowanym udziergiem. Szkoda, że nie mam lepszego zdjęcia…
Z włóczek, które dostała potem od cioci robi kolejne swetry, nadal mocno niedoskonałe. Uparcie ćwiczy nowe ściegi, miesza kolory, pruje, wymyśla od nowa, kombinuje.
Mijają lata, aż pewnego dnia w osiedlowym sklepie spożywczym, na półce z prasą – obok Kobiety i życia i innych Claudii, pojawia się nowa gazeta – Sandra. Na okładce samochód zrobiony na drutach. Przegląda z zapartym tchem, kupuje…
Dzierganie sposobem na życie
Dziś myślę, że to właśnie zakup tej gazety był momentem przełomowym w mojej karierze dziewiarskiej. Wtedy zrozumiałam, że z włóczki mogę zrobić wszystko! Kupowałam kolejne numery Sandry przez kilka lat, choć wykorzystywałam tylko fragmenty. Wtedy zupełnie nie miałam pojęcia, po co jest próbka ściegu (skoro widać go na zdjęciu), jakie znaczenie ma rozmiar drutów (i tak mam tylko jeden), czy grubość włóczki (bo i tak nie miałam wyboru).
Samochód, który zaczarował mnie w pierwszej gazetce też powstał – na nim dobrze widać, jak mało wtedy rozumiałam z opisów ;P

Z pierwszej włóczki, jaką kupiłam powstały chyba trzy swetry – była nie do zdarcia.
Kolejna rewolucja – druty na żyłce. Nie trzeba było zszywać!
Potem pojawił się internet i nie było już odwrotu.
Ogrom wiedzy, technik, pomysłów i inspiracji przyspieszył rozwój pasji i umiejętności. Do tego nieskończony wybór włóczek, narzędzi i najważniejsze – inne osoby z tą samą pasją! Mnóstwo dziewiarek z całego świata!
Dziś jak ktoś chce się nauczyć robić na drutach ma łatwiej. Wszystko jest na wyciagnięcie ręki.
Korzystaj zatem śmiało!
Mnóstwo darmowej wiedzy znajdziesz na blogu, a w sklepie gotowe opisy wykonania (zrozumiałe – obiecuję), a kursy pomogą Ci wskoczyć na wyższy poziom.
A jeśli chcesz posłuchać więcej o mojej historii to zapraszam do wysłuchania jednego z odcinków podcastu
Dzień dobry, pani Kamilo! Po wielu latach bez drutów w ręce wracam na emeryturze do dziergania. Kupiłam u Pani wzór do prostego swetra EWICKER i mam mały problem. Nie rozumiem rysunkowego schematu jeśli chodzi o rękawy – wg rysunku szerokość rękawów przed zszyciem jest równa długości tyłu i przodu?..przepraszam ale nie widzę tego…Piękna włóczka wełniana kupiona, błagam o wyjaśnienie, żeby jak najszybciej zacząć…Małgorzata Baliniak
Ten rysunek to tylko schemat, żeby było widać jak to ma wyglądać „z góry”
Rękawy powinny być dość szerokie, ale jak bardzo, to co kto lubi. Długość swetra też można sobie dopasować.
Ps. Adres mailowy skasowałam żeby nie kusić spamerów