Dziś głównie o książce – bo wyjątkowa moim zdaniem – Lawendowy pokój (Nina George)
Przeważnie czytam beletrystykę, czasem lekką, czasem cięższą, czasem banalną, czasem dającą do myślenia – zasadniczo dla przyjemności i szczerze mówiąc rzadko trafia w moje ręce tzw wyższa literatura.
Tym razem chyba autorce udało się połączyć „przyjemne z pożytecznym” – to chyba pierwsza książka w której się trafiały zdania, a czasem całe fragmenty, które swą oczywistością aż uderzały. Pierwszy raz czytałam książkę, przy której kilka razy poczułam, że autorka mówi do mnie… Bardzo ciekawa jestem czy inni też mają takie odczucia 🙂
W skrócie fabuła kręci się wokół nieprzepracowanej żałoby po utraconej miłości, poszukiwaniu ukojenia, otwieraniu nowych drzwi… życiu…
To chyba również pierwsza książka, przy której użyłam markera do zaznaczania fragmentów – takich niby oczywistych, a nie zawsze uświadamianych np:
…Człowiek dziwaczeje kiedy nie ma kogo kochać….
…a w każdym nowym uczuciu odzywa się najpierw to stare…
…Miłość to nie kwestia decyzji. Nie możemy zmusić nikogo żeby nas kochał…jest tylko sama miłość.
A my jesteśmy na jej łasce i niełasce…
…Mieć dziecko to utracić swoje dzieciństwo na zawsze. dopiero wtedy pojmujesz, co to znaczy być mężczyzną. No i boisz się, że teraz wyjdą na jaw wszystkie twoje słabości, bo bycie ojcem wymaga od ciebie więcej, aniżeli potrafisz...
…po pierwsze istnieje miłość, o której myśli się z perspektywy majtek – sprawia przyjemność przez 15 minut. Po drugie istnieje miłość czerpiąca z rozumu – upatrujesz sobie facetów pasujących obiektywnie do twojego życia lub niespecjalnie wchodzących w paradę twoim życiowym planom. Tyle, że nie budzą oni twojego zachwytu. No i po trzecie, istnieje miłość rodząca się gdzieś w okolicy splotu słonecznego…to z niej płynie magia zdolna rozświetlić system życiowy po ostatnią śrubkę…
I na koniec chyba najlepsze
Czy szczęście to, to co dostrzegamy dopiero patrząc wstecz? Naprawdę nie zauważamy, kiedy jesteśmy szczęśliwi i rozpoznajemy to dopiero dużo później?…paskudnie…
A na część robótkową zapraszam do wcześniejszego posta 🙂
pokazane to co skończone – w robocie sweterek pasiasty dla pewnej sympatycznej dziewczyny i kolejny test czapkowy – tym razem dla Iwonki – fotki będą jak się aparat naładuje 🙂
Zaciekawiłaś mnie ta książką, sięgnę po nią.
Ewa
Podpatrzyłam tytuł u Ciebie i czym prędzej kupiłam. Wprawdzie tylko ebooka, ale mam. Czeka na swoją kolej.
Książkę połknęłam już jakiś czas temu… rewelacyjna, dająca do myślenia i refleksji.
Pozdrawiam