Ciekawa jestem, która opcja by wygrała.
Do pochylenia się nad tym pytaniem zainspirowała mnie sytuacja osobista.
Postanowiłam bowiem nauczyć się obsługi programów graficznych.
Kupiłam kurs dla początkujących, ale chwilę potem usłyszałam, żeby kurs zostawić sobie na później, a najpierw „pobawić się” samodzielnie. Poużywać narzędzi, poćwiczyć rękę itp.
Myślę więc sobie, ale jak to?
Jak mam używać narzędzi, skoro nie wiem, do czego służą? Ba, o wielu nawet nie wiem, że istnieją!!!
Moje wewnętrzne, poukładane ja, zaprotestowało.
Poza tym, mam wrażenie, że trochę szkoda czasu na eksperymentowanie w ciemno.
Być może, dlatego, że taką drogę „prób i błędów” przeszłam w dzierganiu…
Dlaczego wolałam metodę prób i błędów?
Długi czas opierałam się gotowym wzorom, bo uważałam, że są (przepraszam za wyrażenie) o kant d… y.
Owszem podglądałam, inspirowałam się, prenumerowałam gazetki, ale przez pierwsze 25 lat dziergania, według wzoru zrobiłam może ze dwie, trzy rzeczy. Dlaczego?
Bo nawet jak spróbowałam, to i tak mi nie wychodziło.
Przyczyn tego dziś widzę kilka
- po pierwsze włóczki, z których wykonane były modele, dla mnie były nieosiągalne. Robiłam więc z tego co miałam. Głównie średniej jakości akrylu. Drutów też miałam całe dwie pary…
- po drugie nie zwracałam uwagi na takie szczegóły, jak próbka ściegu – w ogóle opis zaczynałam czytać od momentu „wykonanie”. Dlatego rzadko kiedy trafiałam w rozmiar.
Poza tym, bardzo nie lubiłam nabierania oczek (i do dziś nie lubię). I jak mi zamiast zadanych 102, wyszło 97, to uznawałam, że się naciągnie i robiłam dalej.
A robiłam głownie swetry. W kawałkach.
Pół biedy, kiedy najpierw był ściągacz, a potem np. ażur, bo szybko się okazywało, że te kilka oczek więcej, nie było przypadkowo. Wtedy prucia było stosunkowo mało, a jedyną karą ponowne nabieranie oczek.
Jednak kiedy sweter był cały wykonany jednym ściegiem, to już gorzej. Bo zrobiłam tył, a potem na przód nabrałam tyle, co trzeba (no bo się naciągnie) i dopiero przy zszywaniu ramion okazywało się, że nie, nie naciągnie się …
- po trzecie nie wszystko rozumiałam, więc to pomijałam
To jest pierwszy sweterek który zrobiłam z gazetkowego opisu. Widać że ilość oczek nie była wyliczona, a i wymiary też nie wszędzie wyszły jak powinny (szerokość zwłaszcza).
Jak dziś pamiętam też sytuację, kiedy wydziergałam sobie sweterek z przepięknej zielonej włóczki, cały wzorem ażurowym i byłam strasznie rozczarowana efektem końcowym.
Mimo, że tym razem robiłam uczciwie wg opisu, wyglądał zupełnie inaczej niż ten na zdjęciu.
Wiele lat później dowiedziałam się, że powody były dwa.
- nie widziałam różnicy między ” dwa oczka razem”, a „pojedyncze przeciągnięcie”.
Skoro efektem było zrobienie z dwóch oczek jednego, po co utrudniać sobie życie – u mnie wszystkie były „2 razem”. No więc jakim cudem miało to wyglądać tak, jak w oryginale?Jeśli przypadkiem Ty też nie bardzo widzisz różnicę, tutaj wyjaśniłam czym się różni ssk od k2tog (to angielskie skróty tych dwóch metod) - nie miałam pojęcia o czymś takim, jak blokowanie. We wzorze było owszem napisane „wyprać i wysuszyć na płasko”. Ale ja się zastanawiałam – kto pierze nowe rzeczy?
Moje rozczarowanie było tak wielkie, że nigdy tego sweterka nie założyłam. Nie miałam więc i szansy go wyprać…
Do głowy mi nie przyszło, że to diametralnie zmieniloby wygląd tego ażuru!
I żeby było, trudniej, niespecjalnie wyciągałam z tych wpadek wnioski.
Ale przecież to nie moja wina. To wzory są do kitu.
Potem odkryłam internet
Ale nie myśl sobie, że od razu się nawróciłam, o nie 🙂
Bo na forach, królowały rosyjskie opisy, a ja rozumiałam tylko schematy, więc resztę improwizowałam. I jakoś nie zdawałam sobie sprawy, że opis to nie tylko pomysł, ścieg, ale też przeliczenia, triki, techniki.
Póżniej na Ravelry, wiele tych fajnych było płatnych – a przecież jak się dobrze przyjrzeć…
Wartość gotowych wzorów doceniłam dopiero, kiedy zostałam testerką.
Czyli dzierganie według wzoru?
Obserwując osoby początkujące, które nie tylko mają odwagę (i słusznie!) chwalić się publicznie sukcesami, ale też pytać o to, czego nie rozumieją, dochodzę do wniosku, że samodzielnie to się można nauczyć podstaw – jak nabrać oczka, jak robić prawe i lewe oczka, a potem nabrać trochę wprawy na szalikach czy kocykach.
Całą resztę tej wiedzy tajemnej, lepiej jednak zdobywać idąc wytyczoną ścieżką.
Zwracać uwagę, co się robi, jaki to daje efekt, obserwować innych.
I dopiero kiedy ma się już wprawę i pojęcie jak to wszystko działa, pójść na żywioł.
I nie porywać się od razu z motyka na słońce – zacząć od prostych rzeczy, zwracać uwagę jaki jest poziom trudności wzoru
Uniknie się wtedy wielu rozczarowań i co gorsze, nabycia złych nawyków, które potem bardzo trudno zwalczyć 😉
Zgodzisz się ze mną?
Wzory po polsku czy po angielsku?
Po tych kilkudziesięciu wzorach jakie już przerobiłam, dochodzę do wniosku, że wcale nie jest najłatwiej zaczynać od tych napisanych po polsku. Zwłaszcza tych tłumaczonych w gazetach. Niektóre sformułowania zamiast ułatwiać sprawę, ją komplikują, a i często bezpośrednie tłumaczenie niekoniecznie oddaje sens całości.
Dlatego zachęcam do uczenia się czytania wzorów od razu po angielsku.
Nie tylko dlatego, że tych wzorów jest nieporównywalnie więcej, ale uważam, że ten język jest dużo prostszy. Robótkowy język oczywiście.
No bo powiedz sama. Jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z wzorami, to co za różnica czy dziurkę we wzorze ażurowym nazwiesz narzut czy yo (yarn over)? Czy nie łatwiej zapamiętać ssk niż zastanawiać się co autor miał na myśli pisząc „dwa oczka obrócić na lewym drucie, aby było wygodniej, prawy drut wkłuć w drugie i w pierwsze oczko, i przerobić je jak jedno oczko”?
Dlatego wracam do swojego pomysłu opracowania kursu czytania wzorów w języku angielskim.
Po to, żeby pokazać, ze wcale nie trzeba mówić po angielsku, żeby sobie z tym poradzić i po to, żeby ułatwić naukę tym osobom, które nie mają odwagi samodzielnie się tego podjąć.
Kurs jest już dostępny i znajdziesz go tutaj
A Ty wolisz dziergać według wzoru, czy kombinujesz sama?