Tym razem wpis będzie wyjątkowy – na pierwszym miejscu będzie bowiem książka.
Książka, którą uznałam moją prywatną książką roku, ale tak naprawdę zasługuje na miano książki życia.
Finansowy Ninja Michała Szafrańskiego
– bo o niej będzie mowa, to pozycja obowiązkowa dla każdego.
- niezbędna dla młodych wchodzących w dorosłe życie, żeby od początku wiedzieli jak sobie poukładać finanse,
- pomocna dla tych, którzy już jakoś sobie radzą, ale chcą mieć lepiej,
- otworzy oczy tym, którzy nie wiedzą, że mogą mieć lepiej lub wiedzą, ale nie wiedzą jak się za to zabrać.
Dlaczego?
Kto zna bloga albo podcast Jak oszczędzać pieniądze z pewnością to wie.
Michał to osoba, która ma ogromną wiedzę na temat finansów i wiedzą tą dzieli się w bardzo przystępny, w zasadzie prosty sposób. Ja do niego trafiłam, kiedy zorientowałam się, że dałam się wpuścić w maliny doradcy kredytowemu.
Dałam dosłownie, gdyż poszłam zupełnie zielona w temacie i powiedziałam, że potrzebuję pilnie kredyt hipoteczny.
Pan był bardzo sympatyczny i pomocny, opowiadał mi co i jak, ale ponieważ na wstępie powiedziałam mu, że zdaję się na niego – załatwił mi kredyt – szybko i bezproblemowo. Ale nie wspomniał o jednym, że decydującym kryterium wyboru była jego prowizja.
Gdybym wtedy przeczytała tą książkę, to pewnie już bym kończyła go spłacać…
Ale od tego się zaczęło.
Co prawda z kredytem wiele zrobić już nie udało, ale wiem co, jak i kiedy na przyszłość.
U Michała dowiedziałam się też, że nawet z urzędniczej pensji można i trzeba oszczędzać – i naprawdę się da!
Pozbyłam się większości niepotrzebnych wydatków, wiem już jak działają lokaty, kredyty, kiedy zero to zero itp.
Jakby mnie teraz ktoś zapytał, to jestem w stanie powiedzieć dokładnie ile i na co wydaję, wiem jaką kwotą mogę dysponować, po opłaceniu rachunków. Ale zdziwienie na początku było spore. Na stronie autor udostępnia bezpłatnie narzędzia ułatwiające panowanie nad budżetem, a także kurs wychodzenia z długów.
Poleca też korzystne lokaty, konta itp.
Dlatego bez wahania kupiłam tą książkę jeszcze zanim została wydrukowana. I niecierpliwie czekałam…
I było warto.
Co znalazłam w książce?
książka ma ponad 500 stron i żadnego lania wody. Przykłady, rady, wiedza. Podana w bardzo przystępny sposób.
I powiem Wam, że planowanie, oszczędzanie a potem wydawanie daje mega wielką frajdę!
- Wyjazd na wakacje, na które bezboleśnie odkładałam cały rok sprawił dużo więcej przyjemności, niż urlop na raty i zastanawianie się nad każdym groszem czy jeszcze starczy, czy już nie…
- Kupienie nowego sprzętu za gotówkę też jest dużo bardziej satysfakcjonujące, niż nawet raty prawdziwe zero procent.
To co dla mnie było jednak najciekawsze to kwestie emerytury.
Bo to, że emerytura z ZUS to naprawdę pic na wodę, to wiem. Ale, że nie jesteśmy na nią skazani, to już nie jest takie oczywiste.
A wiecie co?
Podejmując niewielki wysiłek nie tylko możemy sprawić, ze emerytura z zus będzie miłym dodatkiem do tej własnej. Możemy sobie to tak zorganizować, że będzie nas na nią stać dużo, albo bardzo dużo wcześniej niż w wieku prawie 70 lat !
Mnie to bardzo przekonuje 🙂
Moi znajomi, którym poleciłam tą książkę też są w szoku, jak dużo kasy nam przelatuje przez palce i jak dużo możemy z tym zrobić. I że się da ogarnąć te wszystkie drobne druczki 🙂
Tylko minus jest taki, że już tak często nie słyszę tego ” jak ty sobie dajesz radę?”…Magia odczarowana!
Także jeśli nie masz pomysłu na prezent świąteczny (a nawet jak masz) – kup tą książkę sobie i bliskim.
Więcej informacji o niej znajdziesz na stronie FINANSOWY NINJA
A dodam, że Michał wydał ją sam. Nie korzystał ze wsparcia wydawnictw, ani pośredników, dzięki czemu sam dysponuje (ogromnym) zyskiem z jej sprzedaży. Dysponuje hojnie – 500 książek przekazał bezpłatnie bibliotekom, aby mogli ją przeczytać ci, którzy jeszcze nie mogą sobie na nią pozwolić lub nie wiedzą, że warto. 4 zł z każdej książki przekazuje na Pajacyka (a zanim ją wydrukował, sprzedał prawie 12 tys egzemplarzy!!!). I zamiast wydawać kasę na reklamę – woli podzielić się z czytelnikami, którzy ją polecają swoim znajomym.
Ja o książce pisałam tu już wcześniej i obiecałam, że się podzielę wrażeniami jak ją przeczytam.
I ta recenzja Finansowego Ninja pojawiłaby się tu niezależnie od niespodzianki, którą zrobił Michał.
Jednak jako świeżo upieczony wyznawca zasady, ze najlepszym sposobem oszczędzania jest zwiększanie przychodów – korzystam z okazji 🙂
I idąc za przykładem autora, uczciwie przyznaję, że jeśli kupisz książkę z mojego polecenia – kilka złotych trafi do mnie.
A potem i Ty możesz ją polecać i zarabiać!
Jedna odpowiedź do “Finansowy ninja – recenzja książki”