Dziecię moje jest dosyć uparte i raczej mało przejmuje się zimnem, więc często, mimo mrozu chodzi w stopkach i trampkach, rzadko dopina kurtkę pod szyję, a o szaliku nawet mowy nie ma.Ulubionym strojem domowym są bokserki.
Pół zimy z nim wojowałam, bo otwierał sobie okno – często na noc, więc pomijając koszty ogrzewania, rano wszyscy budziliśmy się w warunkach małokomfortowych.
A gra w piłkę i trenują cały rok na powietrzu, więc na dokładkę często chodził z mokrymi nogami (bo mokre skarpety ciężko zdjąć i na mokre nogi suche założyć też nielekko) …
No i się doprawił – ostatnio zaczął narzekać na zimne stopy.
Moczy je sobie w ciepłej wodzie, a do spania zakłada skarpety.
Dlatego któregoś dnia, kiedy wyjątkowo było mu zimno, zaproponowałam mu swoje wełniane skarpetki, żeby się przekonał, że materiał ma znaczenie…
Wyjątkowo się zgodził, bo przecież takie ręcznie robione to obciach i żena.. I co?
I już nie mam skarpetek, bo jest zachwycony 🙂
I oczywiście zamówił sobie kolejne – no to mu robię.
Pochwalić się wypada, że te skarpetki to obecnie jedyna zaczęta robótka – oversize z golfem bowiem skończony i już noszony.
Koleżanka porwała mi go po nocy, zanim jeszcze dosechł po praniu, więc o zrobieniu porządnej sesji nawet pomyśleć nie zdążyłam.
Na dowód tego, że jest dobry i się podoba mam tylko to
Czytam też:
Teraz jeszcze dwa słowa w temacie czytelniczym. Ostatnich parę dni czytam bloga – przewodnik dla rękodzielników, którzy chcą pasję przekuć w biznes. Autorka, która sama osiągnęła sukces, dzieli się swoim doświadczeniem. Ciekawa jest też formuła bloga – każdego dnia pojawia się nowy wpis – krótki i rzeczowy. Polecam zatem wszystkim robótkowiczkom.
Odkryłam ten blog w momencie, kiedy stanęłam przed wyborem czy zaryzykować rzucenie się na głęboką wodę i start dużo większego biznesu, co przy pracy na etacie, samotnym wychowywaniu dzieci, mocno ograniczonym budżecie i zupełnym braku doświadczenia biznesowego, byłoby naprawdę wyzwaniem, czy jednak pójść za głosem serca i zainwestować w swoją pasję.
Postanowiłam zacząć od tego drugiego – nauczyć się trochę biznesowania od podszewki i wtedy się zająć tym większym..
I w tej sposób, to pewnie jeden z ostatnich wpisów na tym blogu, gdyż własnie wykupiłam własną domenę i zabieram się do roboty :))))
Ale tu ładnie – i skarpety takie niebieściutkie, i oversize bardzo fajnie wygląda. Trzymam kciuki za Twój biznes. A, oglądałam "1 z 10".
Moje pierwsze skarpetki są ciągle przede mną. Wydaje mi się, że są coraz bliżej. Twoje mają piękny kolor. I super,że synowi przypadły do gustu. Nie każdemu pasuje ręczna robota:)
Danuś – ja się też długo opierałam, ale chyba załapałam bakcyla 🙂
Synek miał fazę, że ciągle: uszyj mi, uszyj mi… potem mu przeszło i tylko kup kup. No ale wełniane skarpetki pokochał.
Fajne te skarpetki będą 🙂 Kolor mi się niezmiernie podoba, taki żywy 🙂
Zgadzam się, że kolory jest rewelacyjny – dlatego nie mogłam się oprzeć tej nitce. I okazała się wydajniejsza niż myślałam – to już druga para 🙂
Szkoda że żadna nie dla mnie
Trzymam kciuki. Powodzenia!
dziękuję 🙂