Kiedy Marzena pokazała swoje cudo, zachwyciła mnie widoczna nawet na zdjęciach miękkość, ale przede wszystkim uroda prostoty i cudowny ni to golfik, ni to stójka. No i rękawy 3/4 z wywijanym mankietem.
Na hasło szukam testerek, mój odzew był więc natychmiastowy.
Bardzo lubię wzory Marzeny, bo nie dość, że jej pomysły bardzo trafiają w mój gust, to są napisane bardzo konkretnie i pięknie opakowane.
Jako, że ja figurę mam puszystą samą w sobie, to puszystych ubrań raczej się wystrzegam.
I taki też plan był tym razem – miałam zapas fajnej niebieskiej wełny, z której próbka wyszła idealna, nie zastanawiając się więc ani chwili, zabrałam się za robotę.
Dzierganie idzie piorunem, początek, kiedy formuje się ramiona i dekolt wymaga odrobiny uwagi, ale potem już się jedzie gładkim ściegiem. Do momentu, kiedy trzeba wykończyć kołnierz i dół… ale o tym za chwilę.
W każdym razie pierwsza Melanie miała powstać z niebieskiej wełny i powstało jej tyle
Jak widać, w ramach zmniejszenia monotonii „samych prawych” zaczęłam nawet robić golfik
Kiedy dotarłam prawie do końca dołu, wpadłam na pomysł, żeby go przymierzyć.
I czar prysł – ze zwykłej wełny wychodził po prostu zwykły, nudny sweter 🙁
Straciłam cały zapał… Czasu było jeszcze dużo, więc wyciągnęłam swoje pudła z zapasami w poszukiwaniu innej włóczki.
Wygrzebałam 4 motki włochatek niteczki Angel i do tego „niemampojęciajaką” cienką granatową wełnę. Na jej temat pamiętałam tylko to, że to na pewno wełna, bo zrobiłam z niej kiedyś skarpetki i się koncertowo sfilcowały.
Próbka pasowała, więc zaczęłam od początku.
Dzierganie w dwie nitki, z których jedna ma włos, już takie bezproblemowe nie jest – tempo spadło o połowę, ale efekt był obiecujący.
I wszystko szło pięknie, aż do momentu gdy musiałam się zmierzyć z tym, że zarówno dół jak i golfik trzeba podszyć!!!
Szycia dzianin nienawidzę z całego serca.
Marzena zapewniała jednak, że to kaszka z mleczkiem…Do wzoru dołączony jest filmik, na którym nie wygląda to jakoś szczególnie trudno…ale jak mi przyszło poszukać pierwszy golfika rząd po lewej stronie morza melanżowej puszystości to….
Koniec końców, mam swój pierwszy włochaty sweterek i obecnie jest moim ulubionym 🙂
Sweterek Melanie
Do kołnierza robiłam trzy podejścia i byłam blisko tego, żeby odpuścić. Nie jest idealnie, trochę się skręca i robi się płaski po założeniu, ale taki już musi zostać.
Dół poszedł lepiej, bo kawałek plisy zrobiłam pojedynczą nitką, żeby po podwinięciu nie była taka puchata, więc przynajmniej widziałam, gdzie się kończy.
Ale zdaję sobie sprawę, że widać, że szycie to nie jest moja mocna strona 😉
Rękaw wg wzoru powinien być przyszyty, żeby się nie odwijał. Ja go nie przyszyłam, bo nawet mi się podoba taki rulonik.
Na fotkach z bliska widać też jaki jest prawdziwy kolor sweterka.
Podsumowując – wzór bardzo fajny, przystępnie napisany, a urok sweterka tkwi w jego prostocie.
Pozostałe testerki nie miały większego problemu z podszywaniem, więc pewnie to tylko moja zmora.
Z każdego testu staram się wynieść coś dla siebie – tym razem oprócz nauki podszywania, fajne formowanie ramion i świetne doświadczenie z łączeniem dwóch rodzajów nitek w robótce.
Wzór polecam !