Dziergadanie

Sweter Rue Cambon i Dom Czwarty – dziergamy i czytamy

sweter rue cambon

Dziś kolejny wpis z serii wspólne dzierganie i czytanie – zabawie blogowej organizowanej przez Magdę Maknetę.
Jeśli nie znasz tej zabawy – po prawej stronie nieco niżej znajdziesz banerek kierujący do źródła.

Aby nadrobić zaległości w chwaleniu się gotowymi udziergami, dziś pokażę sweter, który powstał jakiś czas temu, jako model testowy i z tego powodu nie mogłam go pokazać od razu. Hania Maciejewska klika dni temu wzór udostępniła, zatem ja też mogę pokazać swój 🙂
Oto więc:

Kardigan Rue Cambon

Sweter ten powstał w okresie świątecznym i ogólnie robiło się bardzo przyjemnie, choć wrażenia były nieco dwojakie – z jednej strony przyjemnie się robiło, bo wzór poza ozdobnym reglanem raczej prosty, ale przy robótkach testowych trzeba schować w kieszeń rutynę i doświadczenie i pilnować oczko po oczku. Na szczęście po wspomnianym reglanie następuje „powtarzaj aż osiągniesz odpowiednią długość”, zatem świetnie się sprawdzał jako robótka do czytania, telewizji i spotkań rodzinnych.
Mniej fajnie było z rękawami, bo choć też zupełnie nieskomplikowane, zdecydowanie wolę oczka prawe niż lewe.
Tu jednak wiedząc co mnie czeka, robiłam nie po kolei – najpierw kawałek swetra, potem rękawy i dopiero reszta swetra.

sweter rue cambon
Mój jest nieco inny od oryginału, gdyż skorzystałam z możliwości zrobienia rękawów i całości w dowolnej długości.
Jest zatem dłuższy (robiłam póki starczyło włóczki) i ma rękawy takie, że rękawiczek nie potrzeba. Tu uwaga, że mankiet jest na tyle ciasny, że się nie zsuwa sam, ale na tyle luźny, że bez problemu da się to zrobić w razie potrzeby.

Teraz trochę szczegółów technicznych.

Zrobiłam go z wełnianej włóczki Fina DK, którą odkryłam przypadkiem w lokalnej pasmanterii przy okazji testu innego Haniowego sweterka. Mimo, że jest stuprocentową wełną, nie gryzie jakoś szczególnie. A dzięki temu, że jest stuprocentową wełną, sweter grzeje jak piec. Dzięki temu zrezygnowałam z zakupu zimowej kurtki. Słowo daję – w tym swetrze jest ciepło nawet przy -10 (dane z dziś). Zdecydowanie wolę wydać kasę na dobre włóczki 😉 Zużyłam 7 albo 8 motków, robiłam na drutach 4mm.

Podsumowując – kardigan Rue Cambon jest obecnie moim ulubionym. Noszę go niemal co dzień, a śladów noszenia nie widać.

Na koniec jeszcze rzut oka na ozdobę z tyłu.

Rue Cambon tył

PS. Za zagniecenia dziękuję kocie, która ucięła sobie drzemkę na swetrze – znaczy też go lubi 😉

A tak wygląda oryginał (kilk w zdjęcie przenosi do wzoru)

Teraz słów kilka o książkach

Dom Czwarty Katarzyny Puzyńskiej

Na przełomie miesiąca, idąc za urlopowym ciosem, odbiłam sobie książkową abstynencję i jednym ciągiem przeczytałam trzy części sagi o Lipowie Katarzyny Puzynskiej:
Utopce, Łaskun i Dom czwarty.
Jeśli jeszcze nie miałaś okazji zawitać w Lipowie, w skrócie napiszę, że jest to cykl, w którym główną rolę odgrywa mniej więcej ta sama ekipa policjantów z prowincjonalnego komisariatu, których łączą bliższe lub dalsze stosunki i którzy w każdej części rozwiązują nowa zagadkę. Kryminalną zagadkę oczywiście.
W każdej książce mocno zarysowane jest tez tło psychologiczne – często towarzyszymy bohaterom w ich rozmyślaniach.

W mojej ocenie książki pani Kasi są polską odpowiedzią na serię Camilli Lackberg – podobny klimat, podobne wrażenia czytelnicze.

Pięć części sagi wchłonęłam niemal za jednym podejściem. Do końca nie potrafiłam zgadnąć, kto się okaże sprawcą i niezmiennie byłam zaskoczona zakończeniem. Potem z niecierpliwością czekałam na kolejne tomy.
Szósta cześć Łaskun była trochę inna od wcześniejszych, bo autorka po pierwsze namieszała wśród bohaterów, sprawa była mocno pogmatwana, poruszonych wiele wątków i przez to cała książka bardzo długa.
Natomiast siódma – Dom Czwarty już wyraźnie mnie hmmm…rozczarowała? zirytowała?

Nie samą treścią – fabuła nadal trzyma w napięciu do ostatniej chwili (choć tym razem nie dałam się nabrać na początkowo główny wątek). Poza tym duży plus za tło historyczne. Podobało mi się również, że i w tej książce nie zabrakło psychologicznego podtekstu.
Zmienili się natomiast bohaterowie.
Podejrzewam, że to zabieg celowy, żeby trochę odczarować to ugłaskane małomiasteczkowe towarzystwo, gdzie wszyscy są mili, uprzejmi i uśmiechnięci, a życiowe puzzle na koniec trafiają na swoje miejsce. Żeby pokazać, jak dramatyczne przeżycia mogą zmienić wszystko, jak chwila nieuwagi może rozwalić całą układankę?

Dla mnie jednak to wszystko poszło zbyt radykalnie. Zbyt szybko, zbyt mocno…
W każdym razie nowe wcielenie głównego bohatera, który z grzecznego, ciepłego romantyka zamienia się raptem w rzucającego bez przerwy mięsem, przepitego i przepalonego chama, jakoś do mnie nie przemawia…No i i tak jak wcześniejsze wielokrotne powtarzanie pełnych tytułów i szarż mi nie przeszkadzało, tak zagęszczenie policyjnego żargonu w tej części mnie drażniło.

Tym niemniej czekam na kolejną część – z ciekawości w którą stronę się to wszystko potoczy.

A na koniec niespodzianka

Zrobiłam wreszcie to, o czym od dawna mi się marzyło – zapraszam Cię więc do sklepiku, w którym znajdziesz koszulki, kubki i torby na robótki i włóczki ze śmiesznymi napisami związanymi z dzierganiem.

Dla zachęty pokażę Ci moje ulubione – a po resztę zapraszam do sklepugadżety z napisami

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *